sex opowiadania:
Spoglądała w okno, lecz nie widziała oczami obrazu rzeczywistego, tylko to, co pokazywała jej wyobraźnia – wspomnienia, do jakich często sięgała. Odkąd pamięta, każde uczucie przeżywała dość intensywnie, miała umiejętność wracania do sytuacji w myślach i czuła te dreszcze, te same emocje, które towarzyszyły jej kiedyś. Czasem tkwiła w przeszłości dość długo. Mniejsze bądź większe wspomnienia budowały jej osobowość, charakter przez te wszystkie lata. Tym razem sięgnęła do pierwszego poważnego uczucia – związku, do zalążka namiętności. Była wtedy nastolatką jeszcze, nauka była jej obojętna, choć utrzymywała się na średnim poziomie bez problemu. Z tego, co pamięta zawsze szukała bliskości, może przez to, że była jedynaczką, czuła jakąś podświadomą samotność. Miewała zawsze sympatie, mimo braku wiary w siebie, była lubiana, chyba nawet kochana młodzieńczą miłością. Będąc jeszcze dziewicą, widziała jak kusić, to było w jej krwi. Jedynie szlifowała swój „dar” z każdym rokiem dodanym do jej wieku, z każdą kolejną miłością – zdobyczą. Tak, ona chciała zdobywać, nie zwracała uwagi na adoracje póki sama nie rozpoczynała tej gry.
Tego dnia szła do koleżanki, przed wejściem do kamienicy spojrzała w górę, mężczyzna rozglądał się dookoła, nie widział jej. Miał jasne, lekko pofalowane włosy. Rysy twarzy jakże dorosłe – w jej oczach. W tek krótkiej chwili zobaczyła bliznę na jego skroni, dość rozległą, można by powiedzieć, że szpeciła jego twarz, jednak ona już wtedy widziała to inaczej. Nieznajomy z blizną pobudził jej ciało, choć przecież nawet na nią nie spojrzał. Sąsiad koleżanki, to był właśnie on. Wyższy od niej, tajemniczy, wcześniej go nie widziała, choć bywała u koleżanki często od lat. Zbierała informacje od przyjaciółki, nieświadomie jeszcze szykowała się do polowania. Nieznajomy przypadkiem pojawił się na korytarzu, kiedy ona wychodziła od jego sąsiadki. Popatrzyła na niego ciepłym wzrokiem, on to zauważył i odwzajemnił spojrzenie uśmiechem. Nie pamiętała rozmowy, ale ta adrenalina, to uczucie pamięta do dziś.
Przyjaciółka okazała się dobrą wymówką na spacery w pobliżu jego mieszkania. Za każdym razem szukała go w oknie, potem nasłuchiwała na korytarzu czy jest w domu. Pojawił się w oknie tym razem. Kiedy w oddali zauważyła zarys głowy i ramion wystających poza okno, to okno – jego okno – poczuła ściskanie w żołądku. Ciepło oblało ją na twarzy, ale miała czas by się uspokoić, część zmysłów opanowała, gdy podeszła do budynku.
Lubił przesiadywać w oknie. Mieszkał przy głównej ulicy, w ciągu hałasu przyglądał się ludziom, sytuacjom. Czasem palił papierosa i podglądał sąsiadów. Najciekawsze były jednak podglądania pasażerów w samochodach. Zdarzało się, bowiem widzieć pieszczoty podczas jazdy. Niby codzienność, ale obraz za każdym razem inny. Prowadził lekki tryb życia, był tak zwanym niegrzecznym chłopcem, mimo młodego wieku wiedział już jak smakuje życie za kratami. Chyba nie umiał żyć inaczej, nikt go nie nauczył. Patologia była jedynym życiem, jakie znał. Miewał miłości, tak je nazywał, bo tak czuł. Nic jednak stałego nie udawało się utrzymać, ale nie wyglądał na nieszczęśliwego, wręcz przeciwnie, jakby po prostu korzystał z życia jak się da, to było widać na jego twarzy.
I tym razem siedział w oknie. Z daleka zauważył zarys sylwetki i śledził ją do momentu, kiedy znikła za drzwiami kamienicy, w której mieszkał. Dziś widział jej spojrzenie i uśmiech zanim weszła. Wtedy jeszcze nie znał koloru jej oczu, tylko sam błysk dostrzegł. Średniego wzrostu, naturalna, niewinna. Włosy długie, blond, również naturalne. Sylwetka ukazywała kobiecość, nie była szczupła, ale kształty jej były równoważne. Wszystkie jego kobiety bardzo się różniły od niej, starsze z pewnością, doświadczone życiem, kobiety – nie dziewczyny.
Ona była dziewczyną, ta niewinna młodość zwróciła jego uwagę. Nie, to nie to. Nie wiedział tak naprawdę, dlaczego zwrócił na nią uwagę.
Stała przez chwilę i patrzyła na niego tak, jakby chciała mu powiedzieć w ten sposób, że podoba jej się. Musiała jednak wejść do kamienicy, bo tak wypadało przecież. Kiedy znikała z chodnika miała nadzieję, że nieznajomy zjawi się na korytarzu, tak przez przypadek. Podobał się jej fizyczne, chciała zrobić mu zdjęcie by cieszyć się widokiem non stop. To zdjęcie stało się pierwszym krokiem do niego.
Widywali się coraz częściej, z czasem bez przypadków. Podobał się jej w każdym calu. Jego piwne oczy przenikały ją podczas każdego spojrzenia. Uśmiech, pamięta go do tej pory. Miał lekką wadę wymowy, nawet niesłyszalną zbytnio, to też było wyjątkowe dla niej. On starszy od niej o 8 lat, co z pewnością miało jakiś wpływ. Ona jako nastolatka w trakcie buntu z rodzicami, (z którymi kontaktu chyba nigdy dobrego nie miała), pisząca wierszyki, ukazująca jakieś przejawy talentu (jak sądzili niektórzy) poprzez rysunek. Zauroczona „dorosłością” nieznajomego, spojrzeniem, zainteresowaniem z jego strony. Tym dreszczykiem, jaki doznawała słuchając opowiadań o jego bujnym życiu poza prawem. Postanowiła zdobyć. Mężczyzna zaś, zobaczył młodziutką dziewczynę, którą można sobie „wychować”. Ujrzał jej zauroczenie. Od razu odkrył jej zainteresowania i wykorzystał do cna. Pokazał swoje wiersze, swoje rysunki – akty kobiet – niedługo później poznała sztukę, jaka była tworzona w „zamknięciu” przez osadzonych. Szybko porwała się na to, ale chciała świadomie, bo musiała go posiąść. Te igraszki przerodziły się w coś głębszego niż oboje myśleli. Ona wtedy niemal zakochana od pierwszego wejrzenia, on wpadł niebawem w to uczucie.
Przez kilka miesięcy budowali swoją miłość. On korzystał również z umiejętności, jakie miał opanowane do perfekcji, a mianowicie odkrywał przed nią świat rozkoszy cielesnych. Pokazywał, uczył ją pieszczot, pieścił. Poznawała swoje ciało, orgazm, uczyła się jak dawać przyjemność mężczyźnie. Jemu jednak było mało, on już znał świat seksu, wiedział, że są jeszcze inne przyjemności, pragnął ich dosięgnąć z nią.
Gorący, piękny dzień, ważny dla nich obojga. Poważna rozmowa odbyła się w sadzie, postanowili, zdecydowali. Tak, teraz już oficjalnie mogli skorzystać z chwili uniesienia i oddać się sobie wzajemnie.
Często odwiedzał ją rano, kiedy rodzice byli w pracy, a ona opuszczała kilka pierwszych zajęć. Nadzy leżeli i pieścili się wzajemnie, lubili to robić. On strasznie jej pożądał, chciał posiąść ją jak najszybciej, ciężko było mu się powstrzymywać, ale musiał. Czekanie, cierpliwość miała mu wynagrodzić wkrótce te męki. Ona nie znała jeszcze tego uczucia, ale równie mocno tego pragnęła, zachęcała go w nadziei, że zrobi to w końcu bez zbędnych już rozmów. Jego ciało pokryte było przeróżnymi bliznami, większymi i mniejszymi, z każdym nowo odkrytym znakiem słuchała opowiadań, w jakich okolicznościach powstała owa blizna. Na ramieniu miał wielki tatuaż, twarze. Gładziła palcami każdą kolejną napotkaną, podczas gdy zwiedzała jego ciało. Kiedy okrywał ją swoim ciałem przyglądała się uważnie tym obrazom, choć nie myślała o przekazie tego tatuażu, odbierała to raczej jako dodatkowy bodziec namiętności, jaką radowało jej oko. On kochał jej świeżość. Podniecała go myśl, że nikt wcześniej jej nie dotykał, nie pieścił jej aksamitnych piersi, niewinnej intymności. Czuł się przez to wyjątkowo ważny, wręcz dumny.
Tego ranka nigdy nie zapomną oboje. Czekała na niego ubrana tylko w koszulę, taką męską, widziała często tak ubrane kobiety w filmach, miała go kusić. Zjawił się jak zawsze. Przywitalny pocałunek trwał wyjątkowo długo. Weszli do jej pokoju, on usiadł na łóżko, ona nogami oplotła go w pasie, wtuliła się w niego. Gładził jej plecy, przesuwał pasma włosów rozłożonych niczym peleryna na jej łopatkach. Zapach jej subtelnych perfum doprowadzał go do szału. Ona wyczuła jego twardą męskość pod swoim łonem. To spowodowało zwiększoną chęć działania. Dłonią musnęła jego policzek, spojrzała mu w oczy, pocałowała. On złapał ja za pośladki, podniósł i nie odrywając wzroku od jej zielonych oczu ułożył na łóżku. Zdjął koszulkę i położył się na niej z lekkim uśmiechem na twarzy. Zwiedzał jej ciało marszcząc materiał, który przesuwał się i odkrywał przed nim jej brzoskwiniowe ciało. Pomalutku odpinał guziki koszuli. Nie mogła doczekać się by poczuć jego nagość na swojej nagości. Zakreślała koła opuszkami palców na jego ramionach, barkach. Uginała lekko kolana przyciskając uda do niego. On rozchylił koszulę, przez chwilkę podziwiał jedwabistość jej piersi, dzienne światło podkreślało jej jasną cerę. Musiał posmakować tej gładkości. Czubkiem języka drażnił sutki, pozostawiając je wilgotne powodował, iż były bardziej wrażliwe. Każdy dotyk jego gorących ust na jej ciele odczuwała intensywnie, nie mogła opanować drżenia – tego, co działo się z nią wtedy. Jej palce błądziły w jego włosach, próbowały objąć kark, wreszcie dotarły do łopatek, na których odznaczały ślady po paznokciach. On smakował jej szyję, ramiona. Uniosła nogi i zamknęła jego ciało w uścisku. Wtargną w nią niespodziewanie, mocno, nie potrafił się już powstrzymywać. Kiedy wszedł poczuła ból, lecz to był przyjemny ból wewnątrz. Trwał kilka sekund, nie zabrał jej doznań, podniecenia, wręcz przeciwnie, teraz dopiero poznała prawdziwą rozkosz. Rumieniec oblał jej twarz, czuła się szczęśliwa. On również odkrył nową namiętność, była jego pierwszą dziewicą, nie czuł tego wcześniej. Wiła się pod nim i pojękiwała, co chwilę. Wchodził w nią powoli, ale tak, aby każde pchnięcie było silne, wyjątkowe, niezapomniane. Patrzył, obserwował ją, chciał widzieć jej podniecenie, czuł satysfakcję z każdego westchnienia, zadrapania, jakie pozostawiała na nim w tym tańcu. Chciał dać jej coś wyjątkowego, coś, czego nikt już nie zdoła jej dać. Dał. Kochali się nie tylko duszą, ale i ciałem, tyle czekali na siebie. Pożądanie było jak wulkan, który w końcu eksplodował, oblał ich lawiną rozkoszy, ich namiętności. Szczytowali jednocześnie, co zwieńczyło ich jakże wyjątkowe uczucie.
Oszołomieni aktem żądzy odpoczywali, próbowali poukładać sobie to, co się przed chwilą wydarzyło. Dzwonek do drzwi oprzytomniał ich refleksje. W pośpiechu ubrała się i pobiegła do drzwi. Sielankowy obraz zepsuli panowie, którzy przyszli założyć wodomierz. Sytuacja wymagała, więc opuszczenia domu przez kochanka, aby nikt go nie zastał przypadkiem w domu. Wychodząc pocałował ją czule na schodach. Widział obawę w jej oczach, uspokoił, szeptem, że jest cudowna, to jej wystarczyło.
Tak zaczęła się miłość, jej pierwsza wielka miłość. Wiedziała, że on pozostanie już na zawsze w jej życiu, bo był wyjątkowy, zrobił z niej kobietę przecież. Czekała, co przyniesie przyszłość, co on jeszcze jej pokaże, czego nauczy.
Dzwonek do drzwi postawił ja na równe nogi, nie spodziewała się nikogo. To listonosz. Zamykając drzwi uśmiechała się do siebie, wspominała obraz z przed lat, jak kochała się pierwszy raz.